Menu główne:
Wyprawa rowerowa -
28 kwietnia
W sobotę rano wsiadam do pociągu pośpiesznego z Inowrocławia do Gdańska. Połączenie bezpośrednie, więc korzystam. Ku mojemu zaskoczeniu konduktor jest miły i pomaga mi wejść do pociągu. Mało tego akurat w ostatnim wagonie jest już ktoś z rowerem i też pomaga wejść do pociągu. Poszło tak gładko, że jestem w bardzo dobrym humorze na starcie. Koło południa w Gdańsku czekam już na kolegę Piotra.
Pojawia się Piotrek. Pogoda jest ok, ciepło choć nie za bardzo więc jedziemy w długich spodniach. Gdańsk pokonujemy szybko i sprawnie dzięki kolegom z forum rowerowego. Wydrukowałem sobie mapy od nich i jadę prawie jak u siebie. Słońce przygrzewa, dopisują nam humory. Analizujemy czemu mamy tak dużo rzeczy na tak krótki czas. No ale nie ma co się dziwić. Np. mam ze sobą sporą siatkę słodyczy, które leżały w domu, jajka i zajączki Wielkanocne, czekoladki bożonarodzeniowe itp. Góra słodyczy, które dostało moje dziecko... Mamy nawet rękawiczki i czapkę zimową...
Pierwszą atrakcją dla nas jest prom przez ujście Wisły. Napędzany statkiem z boku, którego kapitan gada sobie z kolegami a ster przywiązał sznurkiem, aby trzymał kierunek. Taaak. Żuławy są płaskie, gorące i poprzecinane kanałami. Mnóstwo mostków, mostów i tego typu konstrukcji. W miejscowości Marzęcino pytamy kogoś kupując piwo, czy zna fajne miejsce na nocleg pod namiot. Ekspedientka dzwoni do sołtysowej, akurat obok pili piwo dwaj panowie. Sołtysowa proponuje boisko szkolne obok miejscowej szkoły. W tym momencie jeden z Panów pijących piwo, mówi: "to koło mnie, jedźcie za mną ja Was popilotuję". Ok. Skończył piwo i mówi: "a wiecie co, tak koło mnie, to w sumie wejdźcie do mnie na ogród". Pojechaliśmy do niego. Przyniósł herbatę, kawę. Zaproponował łazienkę…
29 kwietnia
Rano wstajemy a właściciel naszego "pola namiotowego" przynosi kawę, herbatę i zaprasza na śniadanie! Fajna gościnność. Idziemy. Czeka na nas jajecznica, wędlina, sery, herbata itp. Pełny wypas. Pojedliśmy, podziękowaliśmy i pojechaliśmy naładowani pozytywną energią.
Kolejny dzień będzie symbolicznie "górski", bo droga do Fromborka nie jest płaska. Jest całkiem nieźle pod górę, ale idzie dobrze, żar się leje z nieba, mokrzy docieramy do miasta Kopernika. Tam jest taki upał, że chowamy się po cieniach, jemy lody, pijemy zimne piwo i tak sobie odpoczywamy ze 2-
Wyjeżdżamy. Kolejną noc spędzamy w lesie przy wiacie. Najpierw mieliśmy spać nad jeziorem gdzie ktoś z forum proponował miejscówkę, ale dostęp do wody był taki stromy, że zmieniliśmy koncepcję.