3 - 4 dzień - Wyprawy rowerowe

Idź do spisu treści

Menu główne:

3 - 4 dzień

Wyprawy z dziećmi > Zalew Szczeciński 2017



Wyprawa rowerowa wokół Zalewu Szczecińskiego - czerwiec 2017


Dzień 3: Międzyzdroje Świnoujście - 35 km

Z samego rana zwiedziliśmy jeszcze Wolińskie Muzeum Ornitologiczne w Międzyzdrojach. Ten dzień jazdy zapamiętaliśmy jako powolne przesuwanie się na zachód pod silny wiatr. Mimo, że nie padało, to byliśmy zmuszeni założyć ponczo przeciwdeszczowe dla Michała, ponieważ było mu zimno. W pełnym komforcie mógł sobie jechać dalej trzymając zabawkę, coś zagryzając lub skubiąc tatę w plecy.
Tuż przy wjeździe do Świnoujścia dołączył do nas kolega z forum rowerowego Łukasz. Bardzo nas to ucieszyło. Pokazał nam latarnię morską, która była niestety zamknięta z powodu silnego wiatru (!). Za to po drodze spotkaliśmy grupę dzików razem z małymi warchlaczkami. Dziki okazały się dla nas dużą atrakcją. Dzieci były podekscytowane. Łukasz zaprowadził nas na długi falochron, który wbijał się w morze. Wiało tam strasznie, ledwo się utrzymywałem na rowerze, a Karolina bała się, że wiatr zepchnie ją do morza. Ale warto było, widok fajny i jeszcze akurat wypływał ogromny statek. Po przepłynięciu promem na drugą stronę Świnoujścia, Łukasz zaprowadził nas do bardzo dobrej knajpki na obiad. Następnie słynny wiatrak nad morzem i pchanie po plaży załadowanych rowerów. Samo Świnoujście bardzo przypominało mi pobliskie już Niemcy, bo było bardzo dużo rowerzystów i dróg rowerowych. Dotarła do nas Marta, dziewczyna Łukasza. Na sam koniec dnia tuż przed bazą noclegową, były jeszcze super lody przy „deptaku” w Świnoujściu. Tu rozstaliśmy się już z Łukaszem oraz Martą i wkrótce w hotelu nastąpił niestety koniec tego ciekawego dnia.



Dzień 4: Świnoujście Trassenheide - 39 km


Chwilę nam zajęło a już byliśmy w Niemczech. Wiatr ustał, a gdy był to nie odczuwaliśmy go z powodu dużej liczby drzew. Tłumy rowerzystów jechały w obie strony. Z rana jeszcze było spokojniej, ale z czasem przybywało ich coraz więcej. Droga rowerowa wzdłuż morza bardzo nas zaskoczyła. Była momentami górzysta tak, że musiałem użyć „górskiego przełożenia”. Nawierzchnia różna od asfaltu po drogę typowo leśną z drobnymi kamieniami. Z moim zestawem ładunku jak się rozpędziłem z góry, to wzbudzałem przerażenie u innych, że to to takie wielkie i ciężkie pędzi z góry. A Michał w foteliku krzyczał z radości i darł się w niebogłosy. Z takim sygnałem niektórzy dużo wcześniej odwracali głowy w naszą stronę co to takiego jedzie. Jednokołowa przyczepka oraz wrzask robiły swoje.

Droga przebiegła w ciekawych klimatach. Dotarliśmy do Koserow. Miejscowość, którą polecamy wszystkim rodzicom z dziećmi. Tutaj znajduje się Truskawkowy Raj „Karls” dla dzieci. Ma to formę ogromnego placu zabaw z marketem. Plac zabaw za wyjątkiem jednej przyjemności, jaką są traktory, jest za darmo. Stojący tam market jest miejscem gdzie można kupić wszystko, co zrobione jest z truskawek. Np. soki, dżemy, czekolady, alkohole oraz dużo gadżetów przystrojonych truskawkami i inne różności. Oprócz tego są miejsca degustacji produkowanych tu przysmaków. Ja najbardziej zapamiętałem dżem truskawkowy z rabarbarem oraz marcepanem. Proces produkcji również można zobaczyć przez przeszklone pomieszczenia. Oczywiście można zjeść lub wypić coś słodkiego i smakowo również związanego z truskawkami, ale to już nie za darmo.
Duży plac zabaw to osobny temat. Istne szaleństwo. Również dobrze bawiłem się i ja, zjeżdżając na zjeżdżalni. Ubaw po pachy. Bardzo polecam w ramach powrotu do dzieciństwa. Michał najbardziej przeżywał traktor. Mama w ramach hasła „Kobiety na traktory” również w tym uczestniczyła. Karolina i ja najwyżej oceniliśmy zjeżdżalnię. Ale wysokie noty daliśmy też miejscu gdzie składa się samemu różne rury i przepuszcza przez nie wodę, którą oczywiście trzeba samemu napompować ręczną pompką. Wyszliśmy z tego miejsca zachwyceni i nieco mokrzy. Truskawkowy Raj „Karls” w Koserow bardzo polecamy. Spędziliśmy tam większość dnia. Michał bardzo zmęczony wymagał już przerwy i dobrego konkretnego obiadu w postaci Spaghetti. Zrobiłem je kawałek dalej za Koserow na plaży nad morzem. Było nam tam bardzo przyjemnie. Dzieci skakały przez fale w morzu (trzymane za ręce przez mamę), a ja zająłem się spaghetti bolognese, które smakowały wszystkim wyśmienicie. W Trassenheide rozbliliśmy namiot i padliśmy spać.



 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego