Menu główne:
Murradweg -
4. Dzień-
Rano wychodzimy z namiotu i widzimy, że... nie ma gór. Wszystko przykryła mgła. Gdy zaczynają wyłaniać się góry, widok jest super. Śniadanko, pakowanie i w drogę. Jedziemy ku źródłom rzeki Mur. Po drodze piękne widoki. Ruch niewielki, ludzi nie ma. Jesteśmy prawie sami. Dojeżdżamy do wioski Muhr (1107 m.n.p.m.), a tuż za nią jest duży wodospad, od którego początek bierze rzeka Mur. W tej okolicy zaczyna się Park Narodowy Wysokich Taurów. Na przystanku podgrzewamy zupy i jedziemy z powrotem do St. Michael im Longau.
W drodze powrotnej tuż przed St.Michael wspinamy się pieszo do wodospadu, droga zarośnięta i już wyobrażam sobie wszystkie kleszcze, które na nas siedzą. Ale widok przecudny. Jedziemy dalej i wjeżdżamy do góry na basen. Miło się wreszcie wykąpać. Potem lody i zakupy. Na końcu okazuje sie, że w St. Michael jest kemping. Mały w środku miasta, ale dzięki temu nie za drogi. Nocujemy tutaj.
5. Dzień-
Wyjeżdżamy i ruszamy na zamek w Moosham. Po drodze zaliczamy plac zabaw obok restauracji. Zbaczamy z drogi i wspinamy się podjazdem 12%. Do środka nie wchodzimy -
Ujeżdżamy kilka km i znowu przerwa. Tym razem na spaghetti. Michał w tym czasie zasypia. Na koniec dnia zupełnie przypadkiem trafiamy na kemping tuż tuż przed tablicą Tamsweg. Tutaj zostajemy na noc.
6. Dzień-
Od rana pada. Zastanawiamy się czy nie zostać tutaj kolejny dzień. Ten kemping jako jedyny ma coś w rodzaju świetlicy, gdzie można sobie uszykować jedzenie lub pograć w różne gry. Dlatego pokusa zostania jest dość silna. W końcu jednak podczas przerwy w deszczu pakujemy rzeczy i jedziemy dalej.
W pierwszej większej miejscowości wchodzimy do sklepu sportowego i kupujemy Karolinie zestaw wodoodporny: kurtka+spodnie+kalosze. Do końca dnia bardzo się te rzeczy przydają. Po przejechaniu 11 km od kempingu docieramy do Ramingstein, gdzie znajduje się niemal 1000-
Leje całą noc i przechodzą nad nami dwie alpiejskie burze. Temperatura w nocy (tzn nad ranem) 7 stopni.