Menu główne:
Fünf Flüsse Radweg -
7. Dzień: Kallmünz -
Na szczęście rano szybko wstajemy (niewyspani). Poza Michałkiem dodatkowo budzą nas stojące obok maszyny budowlane. Niemcy zaczynają pracę o godzinie 7.00. I dobrze, przynamniej hałaśliwi Niemcy też się nie wyspali.
Jedzie się super. Karolcia pobija swój własny rekord na rowerze -
Kończą się górki, widoki ładne chodź łagodne. Mamy prawdziwy "ślimakowy" slalom. Po deszczu cała ścieżka rowerowa jest pokryta tymi stworkami. Na ślimaki bez muszli nic nie mówimy, a jak jest ślimak z muszą to z Karolinką wołamy "Hallo".
Na jednym z postojów łamie się druga (kupiona w Niemczech) stópka rowerowa przy rowerze Jurka. Ta także nie wytrzymała obciążenia.
Pejzaż zaczyna się robić bardziej płaski, zbliżamy się do Regensburga i rzeki Dunaj. Na kempingu (14 Euro/noc) załamka prysznicowa -
W nocy pada.
8. Dzień: w Regensburgu -
Od rana pochmurno. Jak tylko się wypogadza ruszamy do zwiedzania miasta. Zaczynamy od starówki, która jest piękna. Ogromna katedra, niestety most w remoncie. Karolcia dostaje balony. Wszędzie dużo ludzi. Uciekamy od tłumu.
Z ciekawości zaglądamy do centrum handlowego, lecz stąd także po krótkim czasie (i lunchu) uciekamy. Jesteśmy zmęczeni. W galerii tej kupujemy także nową butlę gazową -
Szukamy placu zabaw, który znajdujemy ładnie ulokowany wśród zabytkowych budynków. Tam mnóstwo dzieciaków i rodziców, przyczepek Chariot też nie brakuje. Śmiesznie wyglądała sytuacja jak rozpaliłem palnik i robiłem obiad dziecku. Podobnie wyglądała wizyta turystów z przewodnikiem, który opowiada o stojących wokół placu zabaw wieżach, budynkach, a obok nich hałasują dzieci.
Zakupy na niedziele i wracamy do namiotu na kolację i piwko.
Niemcy mają jakieś święto więc Karolcia próbuje się integrować z dziećmi i ich mamami.
Młody niedospany -