5 - 6 dzień - Wyprawy rowerowe

Idź do spisu treści

Menu główne:

5 - 6 dzień

Wyprawy z dziećmi > Białowieża 2010


Wyprawa rowerowa Białowieża 2010


Dzień 5: Bachury - Białowieża ok. 45 km.

Pobudka o 6. Zaczęliśmy doceniać to wczesne kładzenie się spać. Kładziemy się spać z kurami, dzięki czemu rano o 6 jesteśmy nawet wyspani. Śniadanko, pakowanie i w drogę. Skrótem przez las, o którym wspomniał nam Pan z agroturystyki. Fajny malowniczy skrót doprowadził nas do zbiornika Siemianówka i dalej do szosy na Białowieżę. Do puszczy Białowieskiej dojechaliśmy w szybkim tempie, pogoda dopisywała, humory także.
W samej puszczy zrobiliśmy długi postój na relaks, obiad i wdychanie puszczańskiego powietrza.
Do bazy noclegowej w Białowieży dojechaliśmy wczesnym popołudniem. Karolinka oczywiście wzbudziła ogromną sympatię. Dzięki niej zamiast zarezerwowanego na piętrze pokoju 2 osobowego piękny dostaliśmy niezależny domek z osobnym wejściem, kuchnią i łazienką. Byliśmy bardzo zadowoleni z tego faktu. Spędziliśmy tu 2 noce, cały następny dzień.


Dzień 6: zwiedzanie Białowieży i okolic, ok. 25 km

Tata - odzywa się raniutko mała Karolinka, czas wstawać. Zaczęliśmy od rozpoznania w Białowieży, gdzie co jest do oglądania i gdzie można zjeść.
Najpierw trafiliśmy do Parku Pałacowego, a potem do cerkwi. Bardzo charakterystyczny budynek z czerwonej cegły i nietuzinkowej architekturze wzbudził nasze zainteresowanie. Dobrze się złożyło, bo właśnie trwały jakieś prace naprawcze przy obecności kapłanów, więc świątynia była otwarta. Przy okazji udało się rozwiązać nieco język spotkanych małomównych księży na temat świątyni i ilości wiernych Religi prawosławia. Świątynia jeszcze do tego byłaby zamknięta, gdyby nie fakt, że musieli tam wejść coś naprawiać. Karolinka znów wzbudziła sympatię i zwiększyła ilość zaufania do naszej rodzinki.
Niedaleko był kościół katolicki, który ku naszemu rozczarowaniu nie wzbudził już takich emocji architektonicznych, a sam budynek przypominał zamek. Niewiadomo kiedy nadeszła pora drzemki i obiadu. Po przerwie pojechaliśmy do oddalonego kilka kilometrów od Białowieży rezerwatu z żubrami. Na miejscu okazało się, że są tam nie tylko żubry, a ku naszej radości po rezerwacie można poruszać się rowerami. Super. Na widok pierwszych żubrów nasza córka głośno zamuczała i popędziła ze wskazującym palcem do żubrów. U otaczających nas innych turystów wywołało to uśmieszki i zrobiło się bardzo sympatycznie. Oprócz żubrów były tam konie tarpany, wilki, łosie, dziki… Ale najważniejsze, że były żubry, Białowieża bez żubrów byłaby jakaś "niekompletna". Byliśmy bardzo zadowoleni. Pierwsza połowa wyprawy za nami, najważniejsza pasażerka Karolinka spisywała się doskonale i zobaczyliśmy pełną "kompletną" Białowieżę - najbardziej wysuniętą na południe część naszej trasy.

 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego