1-2 dzień
Inne wyprawy > Architekrtura drewniania 2015
Szlakiem Architektury Drewnianej przy Beskidzie Niskim
Pomysł był Piotra - chciałby sobie ten rejon pozwiedzać. Stwierdziłem, że ja też chętnie, choć po Francji z zeszłego roku miałem apetyt na coś większego. Ale w sumie też bym posmakował Beskidu Niskiego więcej po małym "liźnięciu" jak byłem rodzinnie w poprzednich latach.
Trasa wiodła więc głównie po drewnianych kościołach, ale nie pomijaliśmy wielu innych atrakcji, o których dowiedziałem się od grona forumowiczów z forum podrozerowerowe.info, na których zawsze mogę liczyć. Na tegorocznym wyjeździe swój debiut miał mój kumpel Robert, który od wielu lat chciał się ze mną wybrać na wyjazd, a nigdy nie mógł.
1. dzień: Sękowa - Binarowa - 29 km
Wyjechaliśmy bardzo późno - po godzinie 15-tej z miejsca gdzie zostawiliśmy auto. Ale byliśmy w bardzo dobrych nastrojach i nie mogliśmy się doczekać momentu startu.
Najpierw zwiedziliśmy kościół w Sękowej. Od razu na start kościół drewniany na wysokim poziomie.
Ruszyliśmy dalej i w miejscowości Libusza zobaczyliśmy spalony kościół. Po pięknym kościele w Sękowej ten spalony był ogromnym szokiem dla oczu. Ruszyliśmy dalej w stronę Binarowej. Obejrzeliśmy na zewnątrz świątynię w tej miejscowości, a zwiedzanie w środku zostawiliśmy na kolejny dzień, ponieważ było już późno.
Skręcając w przypadkowo idącą drogę w górę dotarliśmy do ustronnego miejsca, gdzie rozbiliśmy namiot i rozpaliliśmy małe ognisko. Kiełbaska i piwko na rozpoczęcie wyprawy musiało być.
2. dzień: Binarowa - Ruda Kameralna - 70 km
Poranek był chłodny, wilgotny, mglisty. Ale ptaki obudziły nas rześko, głośno i dawały do zrozumienia, że trzeba wstawać.
Po złożeniu sprzętu noclegowego w postaci namiotu, karimat, śpiworów i kocyka ocieplającego naszą podłogę dość szybko zjechaliśmy na dół do kościoła gdzie trwała już niedzielna msza.
Obok w wiacie zrobiliśmy śniadanko, czym wzbudzaliśmy zainteresowanie przechodzących osób. Po zakończeniu mszy obejrzeliśmy kościół wewnątrz. Pojechaliśmy dalej zwiedzając kolejne kościoły architektury drewnianej. Droga wiła się w górę i w dół, a następnie asfalt zmienił się w drogę gruntową. Widoki były piękne. Trudno było nie zatrzymać się i patrzeć. W Szalowej też widzieliśmy kościół, ale jakoś szczególnie go nie zapamiętaliśmy. Za to obiad w Szalowej zjedliśmy na peronie PKP, gdzie były miejsca siedzące.
W miejscowości Bobowa zupełnie przypadkiem odkryliśmy synagogę, w której trafiliśmy akurat na przewodnika z małą grupą, więc można było wejść. Po dobrym obiedzie w Bobowej kierunek Ciężkowice. Byliśmy w Ciężkowicach, ale tłum ludzie zniechęcił nas skutecznie na zwiedzanie skalnego miasta.
Obok Rudy Kameralnej nad rzeczką na polanie rozbiliśmy obóz. Tym razem ogniska nie robiliśmy, ponieważ było za blisko zabudowań, ale i tak fajnie, chociaż czuliśmy wilgoć w powietrzu.