1-3 dzień
Wyprawy z dziećmi > Szwecja 2023
Szwecja 2023
Plany tegoroczne zweryfikowały 2 tematy. Jednym były
trudności z rezerwacją pociągu z Włoch, które planowaliśmy pierwotnie. Drugim
był warunek nastoletniej córki. Pojedzie z nami, ale do Szwecji. Tak więc jeszcze w 4 osobowym
składzie pojechaliśmy do Szwecji.
Dzień 1. Vaxtorp – Knared – Mastocka: 40km
Wyprawa rowerami zaczęła się z pola namiotowego koło
Vaxtorp. Poranek zaczął się deszczowo, ale my na przekór ruszyliśmy i deszcz przestał
nam dokuczać. Jechało się bardzo spokojnie. Znikomy ruch samochodowy oraz małe
zaludnienie powodowało, że poczuliśmy się komfortowo.
W pierwszej większej
miejscowości jaką było Knared znaleźliśmy jedyną knajpę, która oferowała
jedzenie typu kebab i pizza. Okazało się też w następnych dniach, że niestety
mijaliśmy tylko tego rodzaju knajpy, oferujące takie jedzenie. Był jeden
wyjątek, gdzie udało mi się zjeść normalne ziemniaki z surówką i mielonym.
Drogi były urozmaicone pod względem
nawierzchni: dukty leśne i słabej jakości asfalty. Asfalty nie były równe, ale
nam to nie przeszkadzało. Parę słów o duktach leśnych: są po prostu świetne.
Można jechać nawet w deszcz i nic się nie zapada. Są to drogi twarde i bardzo
malownicze, warto w te dukty wjeżdżać. Drogi były mocno pofalowane, tzw.
Podjazdo-zjazdy się nie kończyły.
Pierwszy nocleg wypadł w całkiem ładnie
położonym miejscu nad jeziorem, w ramach darmowej bazy dla turystów. Baza
posiadała wc, stoliki, zadaszenie, wodę.
Było wcześnie. Czas na spacer, na moczenie nóg ewentualną kąpiel, itp. Za
to Szwedzi wykorzystują te jeziora jako miejsce do codziennej kąpieli.
Przyjeżdżali całymi rodzinami. Mimo zimnej wody to z piskiem wskakiwali do
wody.
Dzień 2. Mastocka – Halmstad- Marback: 45 km
Trochę nieplanowo pojechaliśmy do Halmstad, ponieważ nie
mogąc kupić koron szwedzkich w Polsce, wzięliśmy Euro, a z kolei nimi nie dało
się nigdzie płacić ani ich wymienić. Kartą można było płacić, ale też nie
wszędzie. W dużym mieście, które było nieciekawe i ruchliwe wymieniliśmy
walutę. Wspomnę jeszcze, że jechaliśmy do tego miasta zmuszeni, to do tego
dochodził bardzo mocno wiejący wiatr. Halmstad nie zasłużyło u mnie nawet na
jedno zdjęcie. Tam też mieliśmy przyjemność zjeść ogromne 2 pizze, której
nadmiar wzięliśmy ze sobą.
Ponownie wcześniej zajechaliśmy do bazy noclegowej,
w której zaskoczyło nas to, że był nawet prąd. O zadaszeniu czy ławkach i
grillu nie wspominam, gdyż to było normą. Nawet drzewo do grilla. Inną
ciekawostką były szwędające się dzikie króliki. Czas był, nie obyło się bez
spaceru wzdłuż jeziora. Kręte i skaliste ścieżki wzdłuż jeziora były bardzo
malownicze.
Dzień 3. Marback – Simlangsdalen – Lidhult: 40 km
Nadmiar pizzy się przydał jako wstęp do śniadania i w tym
celu użyliśmy będącego na miejscu grilla. Niedaleko od bazy znajdował się
rezerwat z wodospadami Danska Fall. Zostawiliśmy rowery i poszliśmy na spacer w
ich stronę. Było pięknie i dość tłoczno. Ale my posiedzieliśmy tam trochę łażąc
po kamieniach wodospadu i czekając aż odpadną nam od zimnej wody stopy. Minęło
nam tam sporo czasu w bardzo przyjemnym otoczeniu.
Pojechaliśmy dalej
zahaczając o ewentualne ładne miejsce do spania. Ale było za wcześnie i
wykorzystaliśmy je tylko do tego, aby zrobić spaghetti i zjeść je z apetytem.
Kolejne miejsce do spania okazało się być najsłabszym na tym wyjeździe, ale
byliśmy zabezpieczeni pod względem jedzenia i wody, więc bez marudzenia tam
zostaliśmy. Choć przyznam, że w głowach nam się już poprzewracało widząc jakie
spotykamy miejsca do spania. Nocny deszcz to była już normalność, w nocy się
spało więc nie przeszkadzało. Mniej wesoło jak padało nam w dzień, co czasem
przeszkadzało.