3-4 dzień
Wyprawy z dziećmi > Uniejów-Borysew 2014
Długi weekend prawie majówkowy - Uniejów-Borysew 2014
3. Dzień: Uniejów - Poddębice - 24 km
Asfalt jest piękny, ale zaczyna się coraz słabszy. W końcu droga gruntowa na zmianę z asfaltem.
Niestety ten dzień zapamiętaliśmy jako bardzo nieprzyjemne spotkania z wiejskimi psami. Uparte, głośne i zwyczajnie głupie tak jak ich właściciele, którzy nie pilnują własnych psów. Jeden pies gonił nas chyba z 1 km, był wyjątkowo uparty i agresywny.
Niestety to powoduje strach, panikę i płacz mojej córki, która potrzebuję później trochę czasu na uspokojenie. Spokojny i miły dzień niepotrzebnie został zakłócony. W jakiejś wiosce 4 km przed Poddębicami zdecydowaliśmy się na uspokojenie dzieci oraz siebie. Przerwa była bardzo potrzebna, także dla naszych żołądków.
W przypadkowym gospodarstwie gdzie stoi wiata pytamy o pozwolenie na postój. Gospodyni z wnuczką zapraszają nas do siebie. Na stole pojawia się podgrzana nasza zupa, ciasto, herbata. Miła gościnność. Przerwa się wydłuża, ponieważ jest miło i przyjemnie. Karolina już bawi się z nową koleżanką w innym pokoju.
Uspokojona je obiad, później już bez zdenerwowania jedziemy ostatnie kilometry w lepszych nastrojach, do kwatery w Poddębicach. Tam obowiązkowo jemy lody, co jest już naszą tradycją.
Niestety ten dzień zapamiętaliśmy jako bardzo nieprzyjemne spotkania z wiejskimi psami. Uparte, głośne i zwyczajnie głupie tak jak ich właściciele, którzy nie pilnują własnych psów. Jeden pies gonił nas chyba z 1 km, był wyjątkowo uparty i agresywny.
Niestety to powoduje strach, panikę i płacz mojej córki, która potrzebuję później trochę czasu na uspokojenie. Spokojny i miły dzień niepotrzebnie został zakłócony. W jakiejś wiosce 4 km przed Poddębicami zdecydowaliśmy się na uspokojenie dzieci oraz siebie. Przerwa była bardzo potrzebna, także dla naszych żołądków.
W przypadkowym gospodarstwie gdzie stoi wiata pytamy o pozwolenie na postój. Gospodyni z wnuczką zapraszają nas do siebie. Na stole pojawia się podgrzana nasza zupa, ciasto, herbata. Miła gościnność. Przerwa się wydłuża, ponieważ jest miło i przyjemnie. Karolina już bawi się z nową koleżanką w innym pokoju.
Uspokojona je obiad, później już bez zdenerwowania jedziemy ostatnie kilometry w lepszych nastrojach, do kwatery w Poddębicach. Tam obowiązkowo jemy lody, co jest już naszą tradycją.
Galeria zdjęć->tutaj
4. Dzień: Poddębice, Borysew SAFARI ZOO - 7,5 km
Zajeżdżamy do SAFARI ZOO. Rowery zostawiamy 150 m dalej u mechanika samochodowego, ponieważ parking rowerowy przy ZOO nie wzbudza zaufania.
Połowa dnia mija na podziwianiu zwierzaków, a są niektóre bardzo fajne, np. białe lwy, lwica z małymi. Bardzo sympatyczne. Oprócz tego wielki plac zabaw.
Dla maluchów jest nawet specjalny domek dla matki z dzieckiem.
Tak więc, pod dzieci całkiem fajnie to zorganizowane. Niestety młody zaczyna coś kaszleć, dla pewności idziemy do lekarza. Nie chcemy przesadzać z małym półrocznym brzdącem. Ząbkowanie go osłabia i okazuje się, że złapał jakąś infekcję.
Ponieważ osiągnęliśmy najważniejsze cele naszej wyprawki, a jednak zdrowie jest najważniejsze, decydujemy się na powrót do domu.
Połowa dnia mija na podziwianiu zwierzaków, a są niektóre bardzo fajne, np. białe lwy, lwica z małymi. Bardzo sympatyczne. Oprócz tego wielki plac zabaw.
Dla maluchów jest nawet specjalny domek dla matki z dzieckiem.
Tak więc, pod dzieci całkiem fajnie to zorganizowane. Niestety młody zaczyna coś kaszleć, dla pewności idziemy do lekarza. Nie chcemy przesadzać z małym półrocznym brzdącem. Ząbkowanie go osłabia i okazuje się, że złapał jakąś infekcję.
Ponieważ osiągnęliśmy najważniejsze cele naszej wyprawki, a jednak zdrowie jest najważniejsze, decydujemy się na powrót do domu.
Galeria zdjęć->tutaj