1-2 dzień - Wyprawy rowerowe

Wyprawy rowerowe
Title
Przejdź do treści
Wyprawy z dziećmi > W foliach przez Bory Tucholskie 2016

W foliach przez Bory Tucholskie - sierpień 2016 - 280 km


Z dnia na dzień Gosia dostała tygodniowy urlop. Nie mając planów, ani też dwóch tygodni urlopu, postanowiliśmy wybrać się w rejony, gdzie mogliśmy dołączyć na dwa dni do innej grupy rowerowej.
Znajomy Sławek zorganizował kilka rodzin z dziećmi na ich pierwszy wyjazd rowerowy. Poznaliśmy fajną ekipę jeżdżąc z nimi w rejonie Borów Tucholskich, co prawda krótko, ale było warto.
Wystartowaliśmy z Tucholi.

Dzień 1. Tuchola i okolice

Przyjechaliśmy pierwsi na kemping i oczekiwaliśmy na resztę grupy. Mając czas, ruszyliśmy zatem rowerami na zwiedzanie okolic Tucholi. Dojechaliśmy zaledwie do wioski Świt gdy nagle rozległ się huk. Po całych 4 km okazało się, że pękła mi opona, stary poczciwy marathon XR, który miał być nieśmiertelny. Kolejne 4 km szedłem więc pieszo, aby dotrzeć do naszej bazy.
Zadzwoniłem do kolegi i Sławek przywiózł mi jakąś oponę 28-calową, abym mógł kontynuować jazdę. Założyłem oponę, która jak się okazało nie się chciała dobrze ułożyć, więc jechałem na lekko bijącym kole.
Wieczorem poznaliśmy ekipę Sławka. Poznając ich mieliśmy obawy jak będą wyglądać poranki, czy przypadkiem nie będą wstawać o 9 i ruszać o 11.
W naszym przypadku gdzie dzieci nam wstają o 6 rano, byłoby to trochę problemowo organizacyjnie. Więc uprzedzaliśmy ich, aby rano się zbierali, wstawali i nie spali do 9.




Dzień 2. (34 km – Karola całość) Tuchola – Małe Gacno – Tleń

Poranek był dla nas bardzo zaskakujący. Ekipa, która pierwszy raz była na wyprawie rowerowej była świetnie zorganizowana. O godzinie 9 wszyscy byli spakowani i gotowi do jazdy. Aż niedowierzaliśmy i byliśmy ciekawi czy następnego dnia też tak będzie.
Pogoda była średnia, ale nie padało. Później jednak dopadł nas deszcz. Jechało się jednak dobrze, towarzystwo dopisywało.
W którymś momencie zatrzymaliśmy się w lesie na przerwę i zaczęło mocno padać. Poubieraliśmy nasze folie przeciwdeszczowe i od razu zaczęliśmy się śmiać, ponieważ zawsze mamy skojarzenia, że jesteśmy w workach na śmieci. Przy okazji przerwy podgrzałem zupki dla dzieci oraz dla nas na rozgrzanie.
Spokojnym tempem dochaliśmy do Tlenia, gdzie zrobiliśmy zakupy, a następnie doejchaliśmy na znany nam już ze zlotu dziecięcego kemping. Tam Michał dorwał jakieś plastikowe aut, na którym jeździł po całym kempingu. Co jakiś czas musiałem go szukać. Przejeżdżał wszystkie kałuże, błota, wyglądał jak świnka. Ale za to jaki był szczęśliwy.



Wróć do spisu treści