Wypad ojciec-córka 2013
Wyprawy z dziećmi
Weekendowy wypad ojciec - córka - 15-16.06.2013.
Gosia nie mogła z nami jechać więc zrobiłem sobie pierwszy ojcowski rowerowy wypad.
Pierwszy raz postanowiłem wyjechać samemu z moją 4 letnią córką Karolinką. Karolinka umie już jeździć rowerem na dwóch kołach, ale kondycji rzecz jasna jeszcze nie ma, więc wspomagałem ją holem.
Wyprawa trwała 2 dni i prowadziła przez okoliczne jeziora pojezierza Brodnickiego.
Zapakowaliśmy się na biwak we wszystko, co niezbędne. Drogi były malownicze, niekoniecznie asfaltowe, ponieważ chciałem, aby córka mogła poruszać się bezpiecznie bez udziału samochodów. Powietrze pełne zapachów, motyli i świeżości czerwcowej zieleni.
Przy pierwszym wiejskim sklepie oczywiście zjedliśmy lody.
Nad pierwszym jeziorkiem, jez. Bachotek, obowiązkowa kąpiel. Później zupa zrobiona na własnym palniku gazowym - na świeżym powietrzu wszystko smakuje inaczej.
Następne jezioro mieliśmy dopiero za 15 km, ale zjedzone po drodze lody oraz wspólne podziwianie i komentowanie widoków spowodowały, że docelowe miejsce biwaku pojawiło się szybko.
Biwak nad samym jeziorem Sopień przy gospodarstwie agroturystycznym był pięknie położony - polecam to miejsce.
Ponieważ Karolinka miała upiec sobie pierwszą kiełbaskę na ognisku, poszliśmy szybko po drewno do lasu i rozpaliliśmy ogień. Kiełbaski wyszły super. Następnie z pełnymi brzuchami oczywiście do wody. Dzień minął szybko.
Nadszedł wieczór, rozłożyliśmy namiot i w końcu pora spać. W nocy obudziła nas burza i deszcz. Córka tylko się mocniej do mnie przytuliła i słodko spała dalej. Rano pierwsze co chciała, to iść do wody.
Podczas gdy ona się chlapała w wodzie, ja złożyłem nasz obóz. Rower znowu wyglądał jak załadowany muł. Błogi czas nad wodą mijał bardzo przyjemnie. Po długim czasie leniuchowania i wspólnych zabaw nad wodą trzeba było wracać.
Podziękowaliśmy gospodarzom za miejsce pod namiot, a Karolinka dostała pióra od pawia. Doszedł więc mi dodatkowy trudny bagaż. Czas niestety naglił i późnym wieczorem wróciliśmy do domu, bardzo zmęczeni, ale szczęśliwi.
Był to pięknie wspólnie spędzony czas.
Pierwszy raz postanowiłem wyjechać samemu z moją 4 letnią córką Karolinką. Karolinka umie już jeździć rowerem na dwóch kołach, ale kondycji rzecz jasna jeszcze nie ma, więc wspomagałem ją holem.
Wyprawa trwała 2 dni i prowadziła przez okoliczne jeziora pojezierza Brodnickiego.
Zapakowaliśmy się na biwak we wszystko, co niezbędne. Drogi były malownicze, niekoniecznie asfaltowe, ponieważ chciałem, aby córka mogła poruszać się bezpiecznie bez udziału samochodów. Powietrze pełne zapachów, motyli i świeżości czerwcowej zieleni.
Przy pierwszym wiejskim sklepie oczywiście zjedliśmy lody.
Nad pierwszym jeziorkiem, jez. Bachotek, obowiązkowa kąpiel. Później zupa zrobiona na własnym palniku gazowym -
Następne jezioro mieliśmy dopiero za 15 km, ale zjedzone po drodze lody oraz wspólne podziwianie i komentowanie widoków spowodowały, że docelowe miejsce biwaku pojawiło się szybko.
Biwak nad samym jeziorem Sopień przy gospodarstwie agroturystycznym był pięknie położony -
Ponieważ Karolinka miała upiec sobie pierwszą kiełbaskę na ognisku, poszliśmy szybko po drewno do lasu i rozpaliliśmy ogień. Kiełbaski wyszły super. Następnie z pełnymi brzuchami oczywiście do wody. Dzień minął szybko.
Nadszedł wieczór, rozłożyliśmy namiot i w końcu pora spać. W nocy obudziła nas burza i deszcz. Córka tylko się mocniej do mnie przytuliła i słodko spała dalej. Rano pierwsze co chciała, to iść do wody.
Podczas gdy ona się chlapała w wodzie, ja złożyłem nasz obóz. Rower znowu wyglądał jak załadowany muł. Błogi czas nad wodą mijał bardzo przyjemnie. Po długim czasie leniuchowania i wspólnych zabaw nad wodą trzeba było wracać.
Podziękowaliśmy gospodarzom za miejsce pod namiot, a Karolinka dostała pióra od pawia. Doszedł więc mi dodatkowy trudny bagaż. Czas niestety naglił i późnym wieczorem wróciliśmy do domu, bardzo zmęczeni, ale szczęśliwi.
Był to pięknie wspólnie spędzony czas.
Galeria zdjęć --> tutaj