3-4 dzień - Wyprawy rowerowe

Wyprawy rowerowe
Title
Przejdź do treści

3-4 dzień

Inne wyprawy > Góry Kaczawskie 2013


Wyprawa rowerowa Góry Kaczawskie - 27.04 - 03.05.2013.


Dzień 3: Złotoryja - Lwówek Śląski - Bożkowice 65 km

Okazuje się oczywiście, że dzień jest bez słońca. Nic innego nie pozostaje jak mówić nam do siebie "słońce", bo w innym przypadku chyba nie użyjemy tego słowa. Piotr dostaje ode mnie jeszcze przydomek Pan Prognoza, bo codziennie próbował mnie przekonywać co będzie wg prognozy z Internetu. Słońca jak nie było tak nie ma, a temperatura wskazuje ciągle coś koło 7-8 stopni. W namiocie śpimy w 2 śpiworach każdy z nas, ponieważ mamy tylko cienkie letnie, więc wzięliśmy po 2 i wtedy jest ciepło. Jakby tego było mało to jeszcze śpimy oczywiście w czapkach. Tropik od namiotu już jest tak mokry, że właściwie to mokra szmata, którą tylko składam i wkładam do przedniej sakwy.
W drugiej sakwie przedniej leży namiot. Okazało się to dobrym rozwiązaniem, bo przed każdym rozbiciem namiotu, wyciągam tropik i wylewam wodę z sakwy. A oddzielenie powoduje, że nic innego mi się nie miesza z tymi mokrymi częściami namiotu.
Troszkę inną drogą niż planowaliśmy pierwotnie docieramy do Lwówka Śląskiego. Tam zaskoczeni jesteśmy dobrym stanem starych murów okalających miasto, a także pomysłowością socjalistycznej architektury. Idealnie wokół ratusza wkomponowano bloki mieszkalne, idealnie dookoła, nawet szpital się tam zmieścił.
Oczywiście pogoda powoduje, że szybko kończymy zdjęcia i jedziemy sobie na obiad spróbować lokalnego specjału jakim jest piwo z Browaru Lwóweckiego. Jest pyszne.
W miejscowości Bożkowice jadąc w kierunku zamku Czocha, postanawiamy zakończyć ten dzień. Rozbijamy nasz mokry namiot, uprzednio wylewając wodę z sakwy z tropikiem.
Nocleg mamy bardzo malowniczo położony, szkoda, że nie ma zachodu słońca, a jest oczywiście deszcz. Ale nastrój dopisuje.






Dzień 4: Bożkowice - Leśna - Sucha - zamek Czocha - Gryfów Śląski - Lubomierz - Maciejowiec - 60 km

Rano po śniadanku docieramy do zamku Czocha. Jesteśmy nic zauroczeni, nawet w tą pogodę wygląda dobrze, a miejscowy kot jest tak łakomy że je nawet słone paluszki. Trochę czasu nam tam zejdzie, lubimy takie klimaty. Oczywiście najpierw nie padało, ale teraz pada i to mocno. Ubrani jesteśmy tak jakby to był listopad. Czapka się przydaje, bluza i kurtka cieplejsza. Jedziemy dalej, w kierunku jeziora Złotnickiego. Trasa do tamy jest malownicza, ładnie położone miejsce sprzyja dłuższym przerwom. Następnie dość krętą i oczywiście błotnistą drogą docieramy do wręcz zapomnianej malowniczej wioski Zapusta. Jest tam tablica informująca, że wioska należy do tzw. Architektury Domów Przysłupowych. Wielkość tablicy oraz sposób jej posadowienia nas trochę rozśmiesza, bo informacja taka stoi tu zupełnie jakby przypadkowo na wielkim betonowym stojaku, ale trafić tu to nie lada gratka. A domy robią wrażenie, są w tym otoczeniu ładne i dobrze zachowane. Kolejne miasto na trasie to Gryfów Śląski. Kolejny ratusz i starówka, tym razem lepsza niż w Lwówku Śląskim. Otoczenie chociaż próbuje stylistycznie dopasować się do architektury ratusza. Po kolejnym zmoknięciu jedziemy na obiad do Obory, gdzie gościła pani Gessler z TV. Ceny przystępne, obiad dobry, można wprowadzić rowery to bardzo ważny atut. Mokra i zimna pogoda ma ten atut, że jest wszędzie pusto, także w restauracjach. Objedzeni pędzimy do miasteczka komedii polskich, miasteczka znanego z serialu "Sami swoi". Miasteczko dobrze znam, kolega Piotr go widzi pierwszy raz i jest rozczarowany. A Lubomierz jest zwyczajnie pustym, zapomnianym miasteczkiem, które odżywa tylko podczas Festiwali Filmów Komediowych. Ale urok tkwi w właśnie w tym spokoju i nieśpieszności oraz architekturze. Tam zaczynamy już wsuwać tabliczki czekolady m.in. "Only you". Z Lubomierza nieco pobłądziliśmy i naokoło pojechaliśmy do wioski Maciejowiec. O pogodzie nie wspominam bo albo jest szaro zimno z wiaterkiem, albo mży, albo pada, albo leje… i tak codziennie więc nie będę się powtarzał. W Maciejowcu jest akurat małe schronisko PTSM z którego postanawiamy skorzystać. Zdradziliśmy na jedną noc namiot. Piotr przestał mi czytać prognozę pogody...




Wróć do spisu treści