5-6 dzień - Wyprawy rowerowe

Wyprawy rowerowe
Title
Przejdź do treści
Inne wyprawy > Góry Kaczawskie 2013


Wyprawa rowerowa Góry Kaczawskie - 27.04 - 03.05.2013.


Dzień 5: Maciejowiec - Pilchowice - Rząśnik - Sokołowiec - Świerzawa - Dobków - 47 km

W Maciejowcu jest kilka atrakcji. Pałac, ruiny zamku, kapliczka, grobowiec właścicieli oraz park przy zamku i pałacu. Tam przy kapliczce rosną niesamowite duże cisy oraz oleandry, niesamowicie powyginane i wielkie, jak na nasz klimat. Cisy mają takie pnie, że można by je uznać także za dęby. Robi to wszystko niesamowite wrażenie, nawet pogoda nam nie przeszkadza.
Następnie zwiedzamy tzw. Dziki wąwóz. Piękne malownicze miejsce pełne, wodospadzików, skał i lasu rosnącego na zboczach wąwozu.
Zostawiamy rowery i podziwiamy. Jest pięknie i oczywiście jesteśmy sami. Tutaj delektujemy się widokami, nie śpieszy nam się za bardzo, ponieważ jest fajnie. Rusza w obieg tabliczka czekolady "Duet".
Jedziemy dalej do Zapory nad jeziorem Pilchowickie. Tam już są turyści, ruch nieco większy. Nastrój inny. Obok zapory funkcjonuje pięknie położona stacja PKP, przez którą przechodzi malowniczo położona linia kolejowa wraz ze starym robiącym wrażenie mostem. Tam robimy przerwę na nasz lokalny obiad z kuchenki.
Jedziemy dalej, przy podjeździe pod Świerzawą Piotrek łapie gumę. Łatki mamy, dętki 26 cali nie mamy, i kleju do łatek nie mamy. Świetna ekipa się zapakowała na wyjazd. Ale mam taśmę klejącą pakową. Łatkę owinąłem taśmą i tyle.
Koło tak zrobione dotrwało to Świerzawy gdzie kupiliśmy klej "Super Glue" i powtórzyliśmy przyklejanie łatki do dętki. Oprócz tego obiad poprawił nam nastrój. Zimno było tak, że siedzieliśmy w czapkach.
Zdjęcie obok kościółka i przy lokalu zrobiłem z kwiatkami dla Robba. Gdzieś koło Dobków rozbijamy się z namiotem. Jest bardzo mokro i błotnisto. O pogodzie i temperaturze nie wspomnę.





Dzień 6: Dobków - Bolków - Świebodzice - Milkowice (sztuczny zbiornik wodny) - 54 km

Po porannych zakupach jedziemy do Bolkowa. Tamtejszy zamek robi wrażenie położeniem. Widok z jego wieży jest piękny aczkolwiek tego dnia był mglisty, ale miało to swój urok.
Szkoda, że w knajpie, którą w zamku właśnie otwierano nie pomyślano o tym, aby wprowadzić nastrój pasujący do otoczenia. Przez głośniki grało głośno tandetna muzyka. A niewiele trzeba było.
Parkingowy obok zamku okazał się być osobą posiadającą dużą wiedzę o atrakcjach w okolicy. Ciekawe, że pracuje jako parkingowy a nie np. jako przewodnik.
Pogoda zmienia się z pochmurnej na deszczową. Deszcz na tej wyprawie dyktuje czas na zwiedzanie, jedzenie i zdjęcia. Następnie Świebodzice ze świeżo wyremontowanym ratuszem były po drodze, choć bardziej zapamiętaliśmy z dobrego obiadu. Kolejny raz okazało się, że pogoda sprzyjała także nam pod względem ilości osób w lokalach. W restauracji było pusto, a Pani znużona ucieszyła się, że może nam zrobić domowej roboty schabowe i kluseczki z sosem. Rowery stały oczywiście w środku, nie stanowiło to żadnego problemu dla właścicielki.
Zmierzając w stronę Świdnicy, postanawiamy nocować przy wiosce Milkowice przy sztucznym zbiorniku wodnym. Droga do miejsca noclegu jest jak wielkie błotniste jezioro, nawet to co jest trawą to się zapada pod wpływem ciężaru. Generalnie były 2 opcje: idę pieszo - topię się w butach ale rower będzie w miarę czysty lub jadę powoli rowerem doprowadzając go do stanu mocno błotnistego (za to buty będę miał bardziej czyste). Przy tym ostatnim oczywiście mam jeszcze frajdę, wiadomo wziąłem opcję drugą. Piotr pierwszą.
Namiot stawiamy na tym błocie. Zaczyna padać, leje deszcz. Tak całą noc do rana.





Wróć do spisu treści