4-5 dzień
Wyprawy z dziećmi > Kaszubska Patelnia 2018
Kaszubska Patelnia - maj 2018
Dzień 4. Łówcz Górny – Strzepcz – Strysza Buda - Zawory (46 km)
Od rana czujemy powiew gorącego powietrza, które niestety nie zachęca nas do jazdy. Na szczęście jechaliśmy drogą w lesie, więc był cień. W miejscowości Strzepcz chłodzilimy się w jeziorze. W taką pogodę kąpiele były obowiązkowe i przyjmowaliśmy je z radością. Dzień ten był tak samo gorący. Podjazdy, które były wydawały się być jeszcze cięższe przez panujący gorąc. Co 3-5 km robiliśmy przerwy, aby się napić. Zarządziłem obowiązkowe przerwy co taką odległość oraz chłodzenie głów wodą z bidonów i przerwy nawet za potrzebą tylko w cieniu. Był to ciężki odcinek, który doprowadził nas do atrakcji jaką jest Park Miniatur i Park Gigantów w Stryszej Budzie. Miniatury robiły bardzo dobre wrażenie. Gdzie my nie byliśmy tego dnia, w Paryżu, w Londynie, w Gdańsku, w Pizie... Jedynie co mnie zaskoczyło, że nie można było zakupić picia. Bar był nieczynny jak przed sezonem. Było ładnie i warto tam zajrzeć, ale ta pogoda... W Parku Gigantów, który jest nieco dalej i przeszliśmy się do niego, było podobnie. Nic do picia, mimo widocznych lodówek. W którymś momencie jak już nie było co pić, a upał nie ustępował, piliśmy zimną wodę z umywalek w łazience. Niesamowite to było uczucie mojej radości gdy piłem dobrą zimną wodę, która chyba była z miejscowej studni. Tego dnia byłem wykończony słońcem. Nauczony doświadczeniem ukraińskich upałów, nie miałem na sobie krótkiego rękawu tylko cieniutką przewiewną bluzę z długim rękawem. Jednak dalej „płonąłem”. Tego też dnia zapadła decyzja lekkiej modyfikacji trasy. Rezygnujemy z Szymbarka, gdyż pogoda zaczynała nam odbierać przyjemność jazdy. Postanowiliśmy spędzić czas bliżej morza licząc na spadek temperatur. Dotarliśmy do kempingu w Zaworach, gdzie przyjaciele z Gdyni czekali na nas z zupą ogórkową, grillem z kiełbasą i karkówką oraz zimnym piwem. Nie będę ukrywał moja gęba się śmiała z tej uczty, a zupa smakowała jakbym ją pierwszy raz jadł. A to moja ulubiona zupa. Zeszło nam czasu na uczcie, gadaniu i uzupełnianiu płynów. Poszliśmy bardzo późno spać.
Rano się nie zawiedliśmy. Słońce paliło od rana. Zaczęliśmy więc dzień od jeziora, które było przy kempingu. W mokrych koszulkach planowaliśmy zbliżyć się w stronę Gdyni, aby tam trochę się schłodzić nad wodą. Pierwsze chłodzenie zrobiliśmy w fontannie w Kartuzach. Drogi zrobiły się niestety bez lasów, więc nasza metoda z przerwami, piciem i szukaniem cienia stała się obowiązkowa. Po 30-40 km temperatura zaczęła widocznie spadać. Około 20 km przed Gdynią nie było ciekawego miejsca, abyśmy mogli się tam zatrzymać, ani nawet jednej tablicy z polem namiotowym bądź agroturystyką. A jechało się coraz lepiej. Różnica temperatur zrobiła swoje i metoda chłodzenia i przerw również.
Córka postanowiła, że tego dnia chce dotrzeć do domu przyjaciół w Gdyni. Zupełnie nieplanowo, spaleni słońcem, ale radośnie z racji niższej temperatury dotarliśmy do Gdyni. Różnica temperatur była duża. W Parku Miniatury 33 stopnie i to w cieniu, podczas gdy w Gdyni 24 stopnie i do tego lekki wiaterek znad zatoki.
Te dni przeznaczyliśmy na zwiedzanie plaży. Obejrzeliśmy także Park Oliwski. Czas nam mijał sielsko na piasku. Budowaliśmy zamki, kąpaliśmy się. Cieszyliśmy się z tej niższej temperatury jak jeszcze nigdy. „Kaszubska Patelnia” została za nami, zostawiając na nas wyraźną rowerową opaleniznę i radość spędzenia czasu razem.
Dzień 5. Zawory – Kartuzy – Kielno - Gdynia (64 km)
Rano się nie zawiedliśmy. Słońce paliło od rana. Zaczęliśmy więc dzień od jeziora, które było przy kempingu. W mokrych koszulkach planowaliśmy zbliżyć się w stronę Gdyni, aby tam trochę się schłodzić nad wodą. Pierwsze chłodzenie zrobiliśmy w fontannie w Kartuzach. Drogi zrobiły się niestety bez lasów, więc nasza metoda z przerwami, piciem i szukaniem cienia stała się obowiązkowa. Po 30-
Córka postanowiła, że tego dnia chce dotrzeć do domu przyjaciół w Gdyni. Zupełnie nieplanowo, spaleni słońcem, ale radośnie z racji niższej temperatury dotarliśmy do Gdyni. Różnica temperatur była duża. W Parku Miniatury 33 stopnie i to w cieniu, podczas gdy w Gdyni 24 stopnie i do tego lekki wiaterek znad zatoki.
Dzień 6 i 7. Gdynia, Gdańsk, Oliwa
Te dni przeznaczyliśmy na zwiedzanie plaży. Obejrzeliśmy także Park Oliwski. Czas nam mijał sielsko na piasku. Budowaliśmy zamki, kąpaliśmy się. Cieszyliśmy się z tej niższej temperatury jak jeszcze nigdy. „Kaszubska Patelnia” została za nami, zostawiając na nas wyraźną rowerową opaleniznę i radość spędzenia czasu razem.
Podsumowanie:
250 km razem to niby nie dużo. Ale ta pogoda spowodowała, że odczuliśmy ten wyjazd. Cieszę się, że razem daliśmy radę i że potrafiliśmy też bez poczucia żalu zmodyfikować trasę i spędzić czas razem w nieco inny sposób. Chęć jazdy rowerem dzięki temu nie została zniszczona i już planujemy kolejny wyjazd. Ja osobiście miałem wrażenie, że jestem drugi raz na Ukrainie, gdzie również trafiłem na takie upały i nie było płasko. A było to kilka tygodni wstecz. Gorąco dawno nam tak nie dokuczało. Tereny Kaszubskie polecam, są piękne i zróżnicowane.