1-2 dzień
Wyprawy z dziećmi > Dania 2021
Dania - Legoland - lipiec 2021
Jako dziecko byłem na wycieczce autokarowej w Legolandzie w Danii. W latach 90-tych taka wycieczka stanowiła nie lada gratkę. Do dziś pamiętam mój zachwyt światem Lego klockami, które uwielbiam do dziś. Zestawy klocków Lego bardzo chętnie układam z synem, o ile ten akurat nie wpada w świat elektroniki.
Trasę miałem ułożoną już parę lat wstecz, a czekała ona na realizację nieco dłużej z racji sytuacji z koronawirusem. W tym roku się udało w końcu zrealizować rowerową wycieczkę po nieco skandynawskich klimatach. W programie było: Morze Bałtyckie, Billund –Legoland, latarnia morska nad morzem Północnym w Blavandshuk Fyr, kąpiel oczywiście w Morzu Północnym, miasto Ribe, wyspa Rono z wielkimi plażami.
Dzień 1: Flensburg – Rabsbogen – Aaabenraa 48 km.
Do granicy niemiecko-duńskiej mieliśmy zaledwie kilka kilometrów, ale był to mocno wyczekiwany moment, ponieważ nie wiedziałem co czeka nas na granicy. Przejście graniczne było zamknięte dla aut wjeżdżających do Danii, każde auto było sprawdzane, natomiast rowerzyści na ścieżce rowerowej byli w ogóle nie zatrzymywani. Tym samym wjechaliśmy do Danii bez problemów.
Celem pierwszego dnia było Aabenraa, gdzie obok tego miasta znajdowało się darmowe miejsce noclegowe z bazy noclegów turystycznych z aplikacji „Shelter”. Miałem się też przekonać co to jest za baza i jak działa aplikacja. Droga była kręta i pagórkowata. Wiało, świeciło słońce, więc dobrze się jechało. Zaskoczeniem dla nas okazało się to, że Dania nie jest płaska. Do Holandii jej daleko.
Przy jeziorku postój na jedzenie, a po dotarciu nad Bałtyk zwiedziliśmy nieciekawe miasto i pognaliśmy do miejsca noclegu. Było ono usytuowane nad samą wodą przy kamienistej plaży. Stały tam już dwa namioty, kręciło się parę osób. Rozbiliśmy swój namiot na kamienistej - z ładnym widokiem - plaży. Było wcześnie, więc był czas na rysowanie, kąpiele i spacer.
Dzień 2: Aaabenraa – Vadgye – 48 km
Wstaliśmy wypoczęci w końcu była cisza i natura, ale bez natrętnego robactwa. Na tym odcinku trasy podjechaliśmy do wyspy Kalvo, która jest ładną przystanią dla łodzi, żaglówek itp. Cisza i piekne położenie oraz stoliki zachęciły do dłuższego pobytu. Był czas na spokojne zrobienie obiadu, rysowanie, podziwianie krabów. Jakieś dzieci łowiły kraby, następnie puszczały je w korycie z wodą bieżącą. Po tej „zabawie” były puszczane na wolność z rampy położonej najniżej tafli wody Bałtyku. Później skierowaliśmy się w stronę miasta Haderslev, za którym czekał nas nocleg u „warmshowersa” Michaela. Okazało się, że jest to nieco dalej niż przysłowiowe miasto Haderslev. Na dalszej wsi w zapomnianej chatce czekał na nas Duńczyk Michael. Pogodny i sympatyczny człowiek, który mieszkał sam z dwoma psami. Dom był w trakcie remontu, a w ogrodzie panował mały bałagan. Namiot postawiliśmy obok zapomnianej przyczepy kempingowej pomalowanej przez rowerową turystkę z Chin.