1-3 dzień - Wyprawy rowerowe

Wyprawy rowerowe
Title
Przejdź do treści
Wyprawy z dziećmi > Holandia 2019

W poszukiwaniu wzniesień w Holandii


Pomysł na wyjazd rodzinny do Holandii narodził się już w poprzednim roku i został zaproponowany przez córkę Karolinę. W poprzednich 2 latach zrobiliśmy kilka trochę górzystych tras, więc odmiana była nawet wskazana. Byłem bardzo ciekawy tego kraju, ponieważ nie byłem w tych rejonach oraz interesowały mnie wnioski rodziny po wyjeździe do kraju bez wzniesień.

Dzień 1: Helmond – Oventje – 40 km

Wystartowaliśmy z Helmond, gdzie zostawiliśmy auto u znajomych. Tego dnia było ciepło, ale w stosunku do naszych panujących w Polsce upałów to jednak chłodniej. W sam raz na rowery. Był to dzień zapoznawczy z holenderskim otoczeniem i organizacją ruchu. Natknęliśmy się na zwodzone mosty oraz cyferkowe oznaczenia dróg rowerowych, których jest tysiące. Nie mając map z tymi cyferkami posiłkowałem się GPS. W drodze weszliśmy na „pchli targ”, gdzie można kupić używane i nowe rzeczy. Ceny były powalająco niskie, aż mnie to zastanawiało dlaczego u nas rzeczy używane są takie drogie. Drogi płaskie i czasem nudne, ale jazda szła sprawnie, Michał zaliczył swój pierwszy samodzielny dzień. Zdążyliśmy jeszcze po drodze porysować.

Dzień 2: Oventje – Bove Leeuwe – 43,5 km

Kolejny słoneczny dzień. Tym razem otoczenie staje się ciekawsze. Mijamy mnóstwo kanałów, w których kwitnie życie. Mijamy też domy na wodzie i dziwne różne maszyny oraz konstrukcje na wodzie, mosty duże i małe. Cały czas drogami spokojnymi i płaskimi. W miejscowości Buren robimy dłuższy postój, spowodowany bardzo wysoką temperaturą oraz ciekawą architekturą miasteczka. Buren otoczone jest murami obronnymi, a miasto sprawia wrażenie jakbyśmy cofnęli się w czasie.  Jedynie auta i e-bike przeszkadzają. Wiatraków jest całkiem sporo, a niektóre wciąż działają. Nocleg wypada nam w ciekawym miejscu jakim jest fort.

Dzień 3: Bove Leeuwe – Hagestein – 43 km

Poranna burza z dużą ulewą opóźnia nasz wyjazd z kempingu. Po ustabilizowaniu się pogody ruszamy dalej w stronę miasta Gouda. Ilość kanałów, wzdłuż których jedziemy jest ogromna. A ptactwa tyle, że staję się tymczasowym ornitologiem. Jeszcze nigdy nie miałem okazji oglądać tylu różnych ptaków w dzikiej naturze z tak bliskiej odległości. Gęsi, kaczki, łabędzie, czaple, żurawie. Krowy muczały, owce beczały, a moje dzieci z nimi rozmawiały. Nawet gniazda ptaków były tuż przy drodze. Obserwowaliśmy piękno natury, jakim jest rodzicielstwo. Małe kaczątka podążające za mamą. Niecodzienne to dla mnie obserwacje. Przed miastem Gouda zostaliśmy na kempingu.


Wróć do spisu treści