3-4 dzień - Wyprawy rowerowe

Wyprawy rowerowe
Title
Przejdź do treści
Inne wyprawy > Architekrtura drewniania 2015


Szlakiem Architektury Drewnianej przy Beskidzie Niskim


3. dzień: Ruda Kameralna - Rożnów - 70 km

Na śniadanie na stoliku z pieńków ściętych drzew była konserwa mięsna, dżem jagodowy własnej roboty, kiełbasa, chlebek i gorąca herbata, dla chętnych woda mineralna i czekolada w kawałkach.
Po śniadanku ruszamy. Pierwszą atrakcją tego dnia jest prom przez Dunajec tuż przed Czchowem. Delikatny deszcz nie psuje nam humorów i zwiedzamy Czchów, który ma krzywy, w sensie pochylony rynek jak w Sandomierzu. Na środku stoi fontanna, która ma tak intensywny kolor wody jak w basenach, co mocno kontrastuje z szarym otoczeniem.
Po zrobieniu zakupów (słodkie bułki na II śniadanie i chlebek) pojechaliśmy dalej upewniając się czy jedziemy dobrze. Niestety po paru kilometrach jazdy w górę okazało się, że osoba której się pytaliśmy o tą drogę źle nam powiedziała. Postanawiamy dostać się na równoległą drogę nie wracając, a przebijając się niteczką asfaltową przez szczyt góry. To było ostro pod górę, przełożenie 1:1 w moim góralu przy przełożeniu 22-32 ledwo mi starczyło. Widoki piękne - pot na oczach i plecach... Dotarliśmy do naszej drogi do Lipnicy Murowanej bardzo szczęśliwi, że jest mniej wzniesień. W Lipnicy zwiedzanie, przerwa na przekąskę. Następnie dotarliśmy też (oczywiście z błądzeniem i wielkimi wzniesieniam) nad jezioro Rożnowskie. Przy parkingu samochodowym zjedliśmy w nagrodę grochówkę. Drugi raz też przepływaliśmy promem. Dotarcie tam mogliśmy uznać za sukces, biorąc pod uwagę, że poruszaliśmy się bardzo lokalnymi drogami i mieliśmy mało dokładną mapę z internetu.
Przez zbiornik Rożnowski kilkakrotnie przejeżdżamy przez kładki dla pieszych. Po wielu przygodach z trafieniem do Rożnowa i tamtejszej tamy znaleźliśmy nocleg przy opuszczonym budynku. Dzień ten uznaliśmy za najcięższy w sensie wysiłku i lokalizacyjnym. Wieczorem znowu wilgoć i zachmurzenie.



4. dzień: Rożnów - Jamnica - 57 km

Śniadanie postanawiamy zjeść (po spakowaniu się) w Gródku nad Dunajcem. Z pięknym widokiem na słoneczny wschód słońca i pod wiatą śniadanie smakowało wyśmienicie.
Po śniadaniu będąc w WC na stacji paliw odkrywam niezwykły wystrój ścian toalety. Ściany zawierają różne życiowe, i nie tylko, hasła. Pomysłowe, nawet WC może być fajnie zrobione. Chcieliśmy dotrzeć do Starego Sącza omijając Nowy Sącz. Nawet się udało. Stary Sącz jednak mnie osobiście trochę rozczarował architektonicznie. Historycznie miasto jest bogate, ale wrażenie słabe zostało. Zjedliśmy tam pyszny obiad i pojechaliśmy w stronę kolejnych kościołów drewnianych. Niestety uparłem się na to, aby ominąć Nowy Sącz, co skutkowało rewelacyjnymi ścianami wspinaczkowymi. A po obiedzie byliśmy senni, więc na najbliższej łące  zdrzemnęliśmy się na rozwiniętych karimatach. Krążąc w okolicy Nowego Sącza trafiliśmy do Nowego Sącza... Przypadkowy rowerzysta, pracownik skansenu w Nowym Sączu i rowerzysta, odprowadził nas rowerem boczną drogą do Jamnicy, skąd zaczynała się nasza dalsza eksploracja bocznymi drogami. Łatwo nie było, ale kupiliśmy nową mapę, aby nie błądzić. W Jamnicy nad rzeką rozbiliśmy obóz. Było ognisko oczywiście i kiełbaski dzięki Robertowi, który z zapalania ogniska zrobił sztukę.


Wróć do spisu treści