3-4 dzień
Inne wyprawy > Kanał Elbląski 2012
Wyprawa rowerowa - Kanał Elbląski 2012 - 500 km
30 kwietnia
W błogi poranek, spokój zakłóca przyjazd ciężarówki po drzewo. Taaak, i tyle mamy spokoju w lesie...
Jedziemy dalej do Pasłęka. Miasteczko nie daje się łatwo najeźdźcom, kręta droga pod górkę i śliska kostka w sam raz dla rowerów i niezły ruch aut. Z nieba leje się taki żar, że pierwsze, co robimy to idziemy do cienia na piwo i obiad. Zwiedzamy ratusz, kościół i resztę miasteczka. Później jeszcze po zaopatrzeniu w sklepie, zaglądamy do dobrej pizzerii, która jest schowana między blokami na osiedlu, ale miejscowi są pomocni. Przy okazji jeden z mieszkańców opowiada nam o kempingu przy pochylni Buczyniec, o której wspominała pewna koleżanka z forum rowerowego. Generalnie trasa i wiele miejsc zwiedziliśmy i przejechaliśmy po podpowiedziach forumowiczów.
Pasłęk opuszczamy z pełnymi brzuchami i w dobrych nastrojach, ale żar nie odpuszcza. Docieramy do kempingu przy pochylni Buczyniec. Jesteśmy jedyni na tym darmowym kempingu, pozbawionym wody i prądu, chyba dlatego, że jest jeszcze kwiecień. Ale i tak nam się tu bardzo podoba. Ponieważ jesteśmy wcześnie, postanawiamy jeszcze zobaczyć muzeum przy pochylni. Trochę fotografujemy i robimy ognisko. Robi się zimniej. Nastrój jest super. Noc zaliczyć można raczej do zimnych, skoro spałem w czapce.
Jedziemy dalej do Pasłęka. Miasteczko nie daje się łatwo najeźdźcom, kręta droga pod górkę i śliska kostka w sam raz dla rowerów i niezły ruch aut. Z nieba leje się taki żar, że pierwsze, co robimy to idziemy do cienia na piwo i obiad. Zwiedzamy ratusz, kościół i resztę miasteczka. Później jeszcze po zaopatrzeniu w sklepie, zaglądamy do dobrej pizzerii, która jest schowana między blokami na osiedlu, ale miejscowi są pomocni. Przy okazji jeden z mieszkańców opowiada nam o kempingu przy pochylni Buczyniec, o której wspominała pewna koleżanka z forum rowerowego. Generalnie trasa i wiele miejsc zwiedziliśmy i przejechaliśmy po podpowiedziach forumowiczów.
Pasłęk opuszczamy z pełnymi brzuchami i w dobrych nastrojach, ale żar nie odpuszcza. Docieramy do kempingu przy pochylni Buczyniec. Jesteśmy jedyni na tym darmowym kempingu, pozbawionym wody i prądu, chyba dlatego, że jest jeszcze kwiecień. Ale i tak nam się tu bardzo podoba. Ponieważ jesteśmy wcześnie, postanawiamy jeszcze zobaczyć muzeum przy pochylni. Trochę fotografujemy i robimy ognisko. Robi się zimniej. Nastrój jest super. Noc zaliczyć można raczej do zimnych, skoro spałem w czapce.
1 maja
Rano postanawiamy jechać do Elbląga i do Raczek. Zanim ruszymy rusza pochylnia i widzimy jak jedzie statek. Fajne wrażenie.
Ruszamy dalej do pochylni Kąty i zwiedzamy tamtejszą maszynownię całkowicie za darmo. Pogadaliśmy z pracownikami, porobiliśmy zdjęcia, przy okazji przerwa na herbatę. Droga do Elbląga okazała się być nieprzyjemna, bo prosta i pod wiatr. Ale dotarliśmy do naszej depresji i byliśmy w depresji. Elbląg był już blisko.
Miasto wita nas z daleka wysoką wieżą kościoła. Nowa "starówka" zaskoczyła nas niezłym udawaniem starego centrum. Jest budowana powoli, jest w trakcie ale z jakimś sensem i to nam się spodobało. Znaleźliśmy bardzo dobry kebab gdzie zjedliśmy obiad.
Z Elbląga sztuką okazało się wyjechać, bo droga była tylko dla samochodów osobowych, ale bokami dotarliśmy poza miasto. Jechaliśmy znów do pochylni Buczyniec na nasz kemping, bo tam było fajnie. Tym razem wschodnią stroną kanału Elbąskiego. Jedziemy po płytach betonowych i tego typu drogach. Jest nastrojowo, zaczyna się las, kanał w lesie nabiera zupełnie innego wymiaru. Mijamy kolejne pochylnie, a to blisko a to nieco dalej po żwirze, ale ciągle wzdłuż kanału elbląskiego. Raz po jednej stronie, raz po drugiej, droga pozostawia nieco do życzenia.
Z jednej strony jesteśmy zachwyceni, z drugiej strony wiedząc, że to jedyny taki kanał na świecie to wzdłuż powinny władze bardziej zadbać o drogę wzdłuż kanału. Promocja kiepska pod względem drogi, a jak już to tylko dla wytrzymałych rowerzystów, nie dla takich jak spotykałem wzdłuż Dunaju.
Przy pochylni Kąty, spotykamy dwójkę Holendrów- emerytów. Są autem, ale i tak pogadaliśmy. Są zaskoczeni czemu jest zamknięte, nic nie pisze, żadnej informacji, NIC. Trochę im wyjaśniliśmy i zrobili zdjęcie naszej dokładniejszej mapy kanału elbląskiego, żeby wiedzieli jak dojechać autem. Dojeżdżamy zadowoleni z dnia do kempingu Buczyniec. Znowu ognisko i wino domowej roboty. Noc znów zimna.
Ruszamy dalej do pochylni Kąty i zwiedzamy tamtejszą maszynownię całkowicie za darmo. Pogadaliśmy z pracownikami, porobiliśmy zdjęcia, przy okazji przerwa na herbatę. Droga do Elbląga okazała się być nieprzyjemna, bo prosta i pod wiatr. Ale dotarliśmy do naszej depresji i byliśmy w depresji. Elbląg był już blisko.
Miasto wita nas z daleka wysoką wieżą kościoła. Nowa "starówka" zaskoczyła nas niezłym udawaniem starego centrum. Jest budowana powoli, jest w trakcie ale z jakimś sensem i to nam się spodobało. Znaleźliśmy bardzo dobry kebab gdzie zjedliśmy obiad.
Z Elbląga sztuką okazało się wyjechać, bo droga była tylko dla samochodów osobowych, ale bokami dotarliśmy poza miasto. Jechaliśmy znów do pochylni Buczyniec na nasz kemping, bo tam było fajnie. Tym razem wschodnią stroną kanału Elbąskiego. Jedziemy po płytach betonowych i tego typu drogach. Jest nastrojowo, zaczyna się las, kanał w lesie nabiera zupełnie innego wymiaru. Mijamy kolejne pochylnie, a to blisko a to nieco dalej po żwirze, ale ciągle wzdłuż kanału elbląskiego. Raz po jednej stronie, raz po drugiej, droga pozostawia nieco do życzenia.
Z jednej strony jesteśmy zachwyceni, z drugiej strony wiedząc, że to jedyny taki kanał na świecie to wzdłuż powinny władze bardziej zadbać o drogę wzdłuż kanału. Promocja kiepska pod względem drogi, a jak już to tylko dla wytrzymałych rowerzystów, nie dla takich jak spotykałem wzdłuż Dunaju.
Przy pochylni Kąty, spotykamy dwójkę Holendrów-