1-3 dzień
Inne wyprawy > Francja 2015
Francja 2015 - Park Narodowy VERCORS
Dzień 1. - 12 km:
Zaczęliśmy późno, bo z auta dopiero co wysiedliśmy około godziny 13-tej. Samochód zostawiliśmy na centralnym placu miasteczka obok kościółka. Od razu po starcie ujechaliśmy może 500 metrów i zaczęła się wspinaczka.
Pogoda była zmienna, tzn. chwilę padało jak i prześwitywało słońce. Jazda była trochę męcząca, ponieważ byliśmy zmęczeni i nie wyspani, poza tym rowery były załadowane i nic jeszcze nie zeszło z jedzenia, które wieźliśmy. Np. Piotr wiózł pomidory w eleganckiej niebieskiej siatce, a także cukinie, chyba ze 3 sztuki. W aucie by się popsuły.
Ale widoki były super. Najpierw las, zakręty, a później pięknie wykuta w skale droga (Gorges du Nan). Trochę czasu tam spędziliśmy, bo nie mogliśmy się napatrzeć. Trochę nawet się obawiałem podejść na krawędź drogi, bo dała się zauważyć z jednej strony przepaść i z drugiej ogromna góra, która mnie przytłaczała.
Chłopaki byli zmęczeni, trochę pomarudzili, że pod górę, ale pojechaliśmy dalej. Dzień zakończyliśmy w domku dla drogowców. Domek był otwarty, a w środku było na tyle miejsca, aby się spokojnie przespać. Namiot miał na razie wolne. Nadeszła mgła i noc… zasnęliśmy o 19 tej.
Dzień 2. - 40 km:
Noc była super. Ciepło i wygodnie było w tym domku. W końcu też trochę się zregenerowaliśmy po jeździe autem. Spaliśmy chyba dłużej niż 12 godzin...
Po śniadaniu jazda dalej do góry. Na rozwidleniu dróg, podjąłęm błędną decyzję gdzie jechać i pojechaliśmy nie tam gdzie mieliśmy. Przez przełęcz Col du Mont Noir (1421m. n.p.m.) na przełęcz Col de Romeyere (1069 m. n.p.m.). Ale i tak widokowo było super. Jakość drogi była taka sobie, nie mogliśmy się mocno rozpędzać. Zmodyfikowaliśmy nieco trasę i dalej w drogę. W którymś momencie w miasteczku Rencurel był objazd i postanowiliśmy pojechać w zamkniętą drogę, ponieważ z mapy wynikało, że jest ładna widokowo (Gorges de la Bourne). Zajechaliśmy do zamkniętej bramy. Przerzuciliśmy rowery i bagaż i ostrożnie przez osuwisko przeszliśmy, przejechaliśmy między kamieniami i gałęziami na drugą stronę. Tam czekała na nas kolejna brama i powtórka z przerzucania sprzętu. I dalej pojechaliśmy.
Widokowo było bardzo ładnie, a przy tym byliśmy sami, gdyż odcinek drogi był zamknięty. Rowery mogą…
Skaliste krajobrazy towarzyszyły nam bardzo długo. Koniec jazdy nastąpił w momencie znalezienia miejscówki na trawiastym polu, odpowiednio schowani przed ludźmi.
Leżeliśmy, gadaliśmy, pojedliśmy i popiliśmy… Sen znowu przyszedł nadzwyczaj łatwo.
Dzień 3. - 45 km:
Wstaliśmy wcześniej niż poprzednio. Tego dnia było bardzo zmiennie, użyliśmy zarówno krótkich spodenek jak i kurtek.
Przez miejscowości St. Agnan en Vercors, mijając całkiem blisko jaskinię Grotte de la Luire wdrapaliśmy się na przełęcz Col de Rousset (1254 m. n.p.m.) i tam sobie zjedliśmy obiad. Jedzenie nas bardzo rozleniwiło. Ale piękne krajobrazy bardzo pociągały i trzeba było się rozruszać z poobiedniego letargu.
Tego dnia kupujemy też pierwszą francuską bagietkę, która chrupiąca i bardzo krusząca się, smakowała wyśmienicie, zwłaszcza, że było grubo dżemu truskawkowego przywiezionego z Polski (wyrób Gosi:)
Malowniczą drogą dojechaliśmy do Vassieux en Vercors (1044 m. n.p.m.). Tam rozbiliśmy namiot tuż przy miasteczku, obok stanowisk dla kamperów.
Widok bardzo ładny, ale góry powodują, że słońce szybko znika. Wysiłek spowodował, że szybko zasnęliśmy jak zwykle. Przed snem koledzy poszli na kawę, żeby przeżyć coś francuskiego.