7-8 dzień
Wyprawy z dziećmi > W foliach przez Bory Tucholskie 2016
W foliach przez Bory Tucholskie - sierpień 2016 - 280 km
Dzień 7. (45 km - Karolina 36 km) Płęsna – Małe Swornegacie - Zapora Mylof
Wstaliśmy rano i z radością powitaliśmy brak deszczu. Ledwo wyjechaliśmy z lasu, a już musiałem zmienić dętkę w rowerze córki.
Zmierzaliśmy do Małych Swornychgaci, aby tam się wykąpać i zjeść lunch. Mimo, że w menu baru nie było wspominanego przeze mnie z zeszłego roku jajka sadzonego ze smażonymi ziemniaki i z maślanką obsługa postanowiła dla nas specjalnie zrobić to danie. Było nam bardzo miło, że tak zostaliśmy potraktowani.
Pogoda pozwoliła nawet dzieciom popluskać się w jeziorze, co było na tej wyprawie niestety jedyną okazją. Ze względu na pogodę i szybko pędzący czas, zmieniłem nieco trasę i Kaszubską Marszrutą pojechaliśmy w kierunku zapory Mylof na kemping u leśniczego. Drugą część jazdy po plażowaniu i lunchu przebiegła już w psującą się pogodę. Ostatnie kilometry oczywiście w deszczu.
Ale humory dopisywały na tyle, że ja z córką wymyślaliśmy nazwy dla tej wyprawy, która odbyła się sporo w naszych foliowych strojach w deszczu. I takie padały propozycje moje i Karoliny: jagódkowe pożeracze w foliach, foliowe pożeracze jagód, worki foliowe na rowerach, w foliach przez Bory, w foliach nic nam nie straszne, Bory zdobyte przez foliowe pożeracze jagód, foliowi zdobywcy Borów, jagódkowi pożeracze w foliach nie dają się Borom...
Mokrzy znów, ale w humorach dotarliśmy do Mylofu. Tam zastaliśmy sporą ekipę kajakarzy, obok których rozbiliśmy swój namiot.
Dzień 8. (38 km - Karola całość) Zapora Mylof – Tuchola
Z rana jechaliśmy bardzo ładną drogą wzdłuż Brdy. Niestety w tym miejscu doszło też do małej kraksy Karoliny ze mną. W rezultacie córka dostała na dłonie sporo plastrów, a powód kraksy ustaliliśmy później wspólnie.
W słoneczną już pogodę dotarliśmy do Tucholi, gdzie zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie przy fontannie. A z nas biła duma, że przebrnęliśmy tą mokrą trasę. Czuliśmy się jak zdobywcy, nie daliśmy się pogodzie, która bardzo chciała nas zniechęcić do jazdy.
Galeria zdjęć --> tutaj
Podsumowanie:
280 km przez 7 dni (Karola 250 km) w bardzo słabej pogodzie. Dawno nie jechaliśmy tyle w deszczu. Pogoda zmusiła nieco do modyfikacji trasy, ale ”foliowe worki” są zadowolone z wyjazdu. Jagody smakowały wyśmienicie. Wyjazd pokazał, że córce właściwie hol już jest niepotrzebny.
Cała rodzina spisała się na medal.