3-5 dzień
Wyprawy z dziećmi > Dania 2021
Dania - Legoland - lipiec 2021
Dzień 3: Vadgye – Kolding - okolice za Kolding - 40 km
Hejlsminde było główną atrakcją dnia. Miasteczko położone nad morzem Bałtyckim broniło swojego dostępu silnym wiatrem. Tam mieliśmy okazję pierwszy raz w życiu spróbować łowienia krabów. Po krótkim instruktażu od przypadkowej Dunki wzięliśmy się z Michałem do roboty. Zabawy było sporo, ale raczej wędkarzami się nie urodziliśmy. Jednak kraby były i ponownie można było je podziwiać z bliska.
Otaczająca nas plaża była prawie pusta, wiał silny wiatr, a na wodzie kołysały się liczne żaglówki. Nawet huśtawki miały swój klimat. Zacząłem odczuwać pozytywnie to miejsce, dawało poczucie spokoju. Nie grało radio, nie hałasowali ludzie.
Po zjedzeniu truskawek ruszyliśmy dalej do Kolding. Wiatr nie dawał nam za wygraną, a dodatkowo pogoda zafundowała nam przelotny deszcz. W dużym mieście Kolding zajechaliśmy na obiad. Ku naszemu zaskoczeniu ceny okazały się przystępne i było bardzo smacznie choć nie były to specjały typowo duńskie. Kolejne niepłaskie kilometry skierowaliśmy w stronę noclegu z bazy „Shelter”. Miejsce było położone w środku lasu i prowadziły do niego fajne i wąskie ścieżki. Tym razem do dyspozycji mieliśmy oprócz miejsca pod namiot, jeszcze palenisko, stolik, wiatę i toaletę. Miejsce do wypoczynku wyśmienite.
Dzień 4: okolice Kolding – Bindeballe - 32 km
Pospaliśmy dłużej i bez pośpiechu ruszyliśmy w stronę Billund. Celem był nocleg jak najbliżej Legolandu, aby następnego dnia z rana móc ruszyć na eksplorację świata Lego. Droga kręta i pagórkowata dostarczała atrakcji i wcale nie była asfaltowa. Wiatr cały czas nie ustępował i pokazywał silny wpływ Morza Północnego. W Bidneballe nie planowaliśmy noclegu, ale ładne miejsce i niskie ceny zachęciły do zostania tutaj. W kolejnym dniu zostałoby do pokonania tylko 12-14 km do Legolandu. Lokalizacja nam pasowała.
Dzień 5: Bindeballe – Billund i po Billund - 16 km
Rano tym razem nie było długiego spania i obudziłem wcześniej rodzinę na śniadanie. Szybko się spakowaliśmy i ruszyliśmy w stronę głównego punktu programu, jakim było Legoland. Dojechaliśmy w miarę sprawnie mimo wiatru w twarz.
Oczy Michała zrobiły się większe i chyba trochę niedowierzał mi, że tu dotarliśmy. Rowery z całym bagażem zostały na parkingu i poszliśmy szaleć. Przed wejściem każdy miał sprawdzany paszport covidowy. Zabawa w Legolandzie trwała prawie do zamknięcia. Padaliśmy ze zmęczenia, ale byliśmy zachwyceni. Tym bardziej, że mieliśmy bilety na dwa dni pobytu i atrakcje mogliśmy sobie podzielić na dwie części.
Padnięci pojechaliśmy do naszego noclegu w Billund, do Warmshowersa Henrego. Tam przywitała nas jeszcze jedna para rowerzystów z Francji, która tandemem zwiedza Europę.