5-6 dzień - Wyprawy rowerowe

Wyprawy rowerowe
Title
Przejdź do treści

5-6 dzień

Inne wyprawy > Kanał Elbląski 2012


Wyprawa rowerowa - Kanał Elbląski 2012 - 500 km


2 maja

Jedziemy do Małdyt. Okazuje się, że budowa nowej drogi ekspresowej dostarczy nam atrakcji, jazdy przez plac budowy i ciekawym skrótem przez żwir, generalnie zakurzeni docieramy do Sambrodu. Tu dziurawą niemiłosiernie drogą dojeżdżamy do Małdyt.
Przy sklepie postanawiamy zrobić przerwę, zrobić zakupy, napić się piwa. Siadamy obok dwóch pijących piwo. Zaczyna się gadka, skąd, dokąd itp. W którymś momencie jedne z panów zaciął się mówiąc ciągle: "k... to niemożliwe... nie, to nie możliwe k... z Gdańska rowerem. Nie to niemożliwe...". Drugi z kolei był bardzo na topie, nowoczesny: "Wy tak Panowie razem? Hm. Ile się znacie. Długo już tak? A Wy tak razem.. no wiecie... nie krępujcie się, możecie mi powiedzieć... Ja to rozumiem...". Ubaw mieliśmy po pachy. Po dłuższej przerwie i zaskakującej rozmowie pojechaliśmy dalej.
Nie ukrywam, że bardzo mi się podobały drogi, puste, bruk, piasek, albo ubite drogi w lesie, generalnie sporadycznie zdarzyło się nie dać jechać. Spokojnie dawaliśmy radę i było bardzo spokojnie, co też bardzo lubię.
Było niemiłosiernie gorąco, na rowerach mieliśmy na zapas około 6-8 litrów wody. Piliśmy dużo herbaty , wody i piwa. Wieczorem woda schodziła na kolację.
Docieramy do zamku Karnity. Kolejne miejsce z forum rowerowego. Zamek nas urzekł. Zostaliśmy tam na noc, obok rozbiliśmy namiot, dostaliśmy dostęp do łazienki z zimną wodą. Znowu ognisko, jedzonko i piękny zachód Słońca. Wieczór psuje nam jednak niezapowiedziana bijatyka



3 maja

Poranek był ładny. Znów zapowiadał się upał. Ja kolejny dzień jadę w długim rękawie. Tak pieką mnie ręce (bolą od Słońca), więc je chronię bluzą z długim rękawem. Ruszamy.
Jedzie się super. Przy okazji zahaczamy o dom Pana Nienackiego (autor m.in. "Pan samochodzik"), potem polecany z forum obiad "u Dzidka" nad jeziorem Jeziorak. Pyszne. Tak nam było miło, fajnie, jechaliśmy sobie, że jak dojechaliśmy do zamku w Szymbarku to sobie przypomniałem o pominiętym pałacu w Kamieńcu Suskim. Ech, wyleciało mi z głowy zaznaczyć na mapie.
Zamek Szymbark wita nas miłym przewodnikiem. Pan przewodnik otwiera i zamyka bramę i można sobie samemu pozwiedzać, pogawędzić. Brama jest zamykana ze względu na miejscowych, są pijani i zaczepni. Kompletnie zapomniana po-PGR wioska, gdzie ludzie nie wiedzą i nikt im nie pokazał, co mają lub mogą ze sobą zrobić. Smutne to. Ale to niejedyne takie miejsce.
Wypijamy w cieniu piwko, gadamy, odpoczywamy. Upał niemiłosierny. Ponieważ nieplanowo jesteśmy wcześniej na zamku postanawiamy jechać do Jabłonowa Pomorskiego, może się uda. (W sumie szkoda, że byliśmy za wcześnie bo przewodnik zaproponował nam nocleg na zamku w namiocie. Super, ale nie tym razem.)
Docieramy prawie do Jabłonowa Pomorskiego. Tego dnia, jechało się tak jakoś fajnie, ładnie pejzażowo, dotarliśmy aż pod Jabłonowo Pomorskie (98 km).
W miejscowości Nowa Wieś rozbijamy namiot przy dworku należącym do episkopatu. Jest pięknie ostrzyżona trawa i teren zamknięty, więc czujemy się jakby bezpieczniej niż w Karnitach, gdzie teren nie był zamknięty.




Wróć do spisu treści